Kilerzy w Manresie
I instruktor rzekł: „Powiadam, skupcie się, wycelujcie poniżej czarnego okręgu, by trafić w środek. Na moją komendę strzelajcie.” O dziwo, wszyscy przeżyliśmy. Nawet nasz „Czarny”, jeszcze nie okrąg, jezuita.
Początkowo była lekka adrenalina i proste pytania: Jak wziąć glocka, żeby ani sobie ani komuś nie zrobić krzywdy? Jak strzelić, żeby nie zrobić z siebie głupa? No cóż, jesteśmy małej wiary. Bowiem, albowiem okazało się, że te dwanaście osób to urodzeni kilerzy. Także tak… zapraszamy w nasze szeregi 🙂
Jak widzicie po zdjęciach polecamy wspólne wypady, gdzie można robić nowe, pierwsze rzeczy. My kipieliśmy radością. Później też dumą, gdy jeden z instruktorów połechtał nasze ego, mówiąc, że rośnie mu serducho, gdy widzi młodzież (to też było całkiem miłe) realizującą idealne wymiary pewnego programu: Kościół – Szkoła – Strzelnica. Widzimy się z nim zapewne przy następnym wypadzie!